MORALNE DZIEDZICTWO
Rozmowa z dr. MAURICE GOLDSTEINEM z Belgii – przewodniczącym Międzynarodowego Komitetu Oświęcimskiego
„PRZEGLĄD TYGODNIOWY”: Przez wszystkie kolejne lata upływające od ostatniej wojny dokumentuje się zbrodnie hitlerowskie. Ciągle jednak nie zostały one w pełni ujawnione światu, m.in. dlatego, że poszczególne narody oceniają je najczęściej poprzez pryzmat własnych doświadczeń.
MAURICE GOLDSTEIN: Mówiąc o zbrodniach nazistowskich pragnę, aby wymieniano wszystkie przestępstwa. Nie chcę, aby Żydzi ograniczyli się tylko do własnej martyrologii. Tak jak Cyganie powinni wiedzieć o cierpieniach Żydów, tak Słowianie o ofiarach Żydów i Cyganów. Uważam, że narodowy socjalizm niemiecki powinien być przedstawiany w całości, bez uproszczeń lub przeinaczeń spowodowanych względami politycznymi lub etnocentrycznymi.
— Czy można się zgodzić z twierdzeniem, że Oświęcim był rezultatem wojny?
— To pytanie jest bardzo ważne. Myślę, że nie jest błędem odpowiedzieć: tak, ale jednocześnie taka odpowiedź jest niebezpieczna. Decyzję o utworzeniu obozu — rozkazem z 27.04.1940 r. — poprzedziły liczne dyskusje. Dojrzewała ona niezależnie od wojny. Pogląd, że obozy koncentracyjne były nieszczęśliwymi wypadkami wynikającymi z przebiegu wojny wydaje mi się niebezpieczny.
Oczywiście podczas wojen, nawet tych prowadzonych obecnie, popełnia się zbrodnie. Jeśli mężczyznom i kobietom daje się broń, łatwo o wypadki i zbrodnie. To jest zrozumiałe. Ale zbrodnie narodowego socjalizmu niemieckiego były czymś znacznie potworniejszym niż typowa sytuacja wojenna. One stały się celem politycznym, a — wojna środkiem do podporządkowania sobie Europy i świata.
W marcu 1933 r. Hitler nakazał zamilknąć ludziom, gazetom, radiu. Zabronił Cyganom opuszczania swoich siedzib, podróżowania, Żydom kontynuowania praktyk lekarskich, adwokackich itp. Uciemiężył cały naród. Przygotował i zaakceptował zbrodnie eutanazji jeszcze przed rozpoczęciem wojny. Istnieje ścisły związek między programem eutanazji i programem eksterminacji Cyganów, Słowian i Żydów. Pierwszy obóz koncentracyjny powstał w 1933 r. Do 1939 r. powołano ich siedem. Naród niemiecki był pierwszą ofiarą Hitlera.
— Dlaczego nie udało się podczas minionej wojny przerwać zmowy milczenia wokół hitlerowskich zbrodni? Czy świat poznał prawdę o tym, co próbowano zataić?
— Jest to bardzo ważne zagadnienie. Nie możemy na nie odpowiedzieć wyczerpująco, ponieważ są pewne tajemnice państwowe, które nie ujrzą światła dziennego jeszcze przez sześćdziesiąt lat. Tajne służby różnych krajów wiedziały o tym, co się dzieje w 1940 r. w Polsce. Płynęły informacje o dramatach Polaków i Żydów. Łagodzono je jednak. Nie wiem dlaczego. Potem hitlerowcy przystąpili do eksterminacji.
Pokazywał mi pan artykuł zamieszczony w „Przeglądzie Tygodniowym” (nr 16) o samobójstwie Zygelbojma w Londynie. On miał pewne wiadomości o tym, że w Polsce eksterminowano 100 tysięcy Żydów. Nie chciano w nie wierzyć. Jedni twierdzili, że jest to suma przesadna, drudzy, że jest to wymysł propagandowy. Nawet koła żydowskie w Nowym Jorku nie wykorzystały swoich możliwości zmuszenia rządu amerykańskiego do zajęcia zdecydowanego stanowiska w sprawie zbrodni hitlerowskich.
Powstała dziwna psychoza. Rezygnowano z wpływania na politykę Hitlera, obawiając się, że może to przyczynić się do zwiększenia liczby ofiar. Trudno to pojąć.
Co mogły uczynić rządy aliantów? Bombardować komory gazowe. Było to najlepsze rozwiązanie, ponieważ żaden z rządów koalicji nie mógł skutecznie zmniejszyć represji Hitlera. Natomiast bombardowanie komór gazowych uniemożliwiłoby realizację planów eksterminacji na tak dużą skalę. Na odbudowanie komór gazowych Niemcy straciliby kilka miesięcy.
Informacje o sytuacji w Polsce mogły się ukazywać w krajach nordyckich, w Szwajcarii, USA. Znacznie trudniej było przekazywać je w krajach okupowanych. Wystarczyło jednak wykorzystać radio londyńskie do upowszechniania takich wiadomości. Można było przecież powiedzieć Żydom, by robili cokolwiek, nie dali się załadować do pociągów. Ruch oporu przybrałby na sile. Wiele osób uświadomiłoby sobie, że lepiej jest walczyć, dysponując nawet niewielką ilością broni, niż dać się wywieźć do obozu koncentracyjnego.
Przywódcy krajów zachodnich poświęcali najwięcej uwagi bitwom, znacznie mniej uaktywnianiu społeczeństwa. Na konferencji w Londynie i Teheranie określili swe stanowiska wobec zbrodniarzy. W czasie wojny nie zmobilizowali w swoich krajach społeczeństwa przeciwko aktom eksterminacji.
Wcześniejsze wypowiedzenie Hitlerowi wojny przez Stany Zjednoczone i Anglię mogło przyśpieszyć klęskę Niemiec i zmniejszyć rozmiary eksterminacji.
— Dlaczego w rozrachunkach dotyczących Trzeciej Rzeszy stosunkowo mało uwagi poświęca się praktykom eutanazji?
— Najwięcej powinno się mówić na ten temat w RFN. Przez pierwsze trzydzieści lat po wojnie unikano rozrachunków z przeszłością, nie mówiono również o eutanazji. Po zakończeniu wojny wielu Niemców, tych nie najbardziej skompromitowanych, pozostało przy władzy.
Przyczyniła się do tego atmosfera zimnej wojny. Politycy przekonywali społeczeństwo o groźbie agresji i ataku ze Wschodu. Zajmowanie się przeszłością uznawano za marnowanie czasu.
Ilekroć jestem w RFN, mówię o eutanazji. Cały ten program — zatwierdzony jeszcze przed wojną — był realizowany z zimną krwią przeciwko ludziom, którzy byli zmęczeni życiem, cierpieli na zaburzenia mózgu itp., i co najstraszniejsze, byli obywatelami tego państwa. Dlatego też mówienie o eutanazji bywa często odbierane jako propaganda wymierzona przeciwko Niemcom.
— W jakim stopniu za to, co się stało w Trzeciej Rzeszy ponoszą odpowiedzialność filozofowie, naukowcy, lekarze?
— Ich odpowiedzialność jest ogromna. Z przeciętnego człowieka, wziętego z ulicy, nietrudno zrobić esesmana, strażnika obozu koncentracyjnego. Można powiedzieć, że byli to zbrodniarze w białych rękawiczkach, którzy zorganizowali wpierw ten okrutny świat zbrodni na papierze. Zarówno sędziowie jak i inżynierowie postępowali tak, jak życzył sobie tego Hitler. Lekarze opracowywali szczegółowe programy eutanazji, sterylizacji.
Inteligencja Trzeciej Rzeszy w wielu przypadkach godziła się na taki sposób postępowania dobrowolnie. Sędziowie przestali być sędziami, stając się posłusznymi partii nazistowskiej. Lekarze sprzeniewierzyli się prawu ratowania życia chorego za wszelką cenę, stali się zabójcami. Do bezsprzecznej odpowiedzialności, jaką ponosi inteligencja muszę dodać odpowiedzialność, jaką ponosi kapitalizm niemiecki. On to bowiem podtrzymywał Hitlera, który bez niego nie doszedłby do władzy. Kapitalizm niemiecki był powiązany z kapitalizmem międzynarodowym, stawiającym sobie za cel stworzenie stabilnej, silnej strefy w środku Europy, mogącej stanowić skuteczną zaporę przeciwko napływowi komunizmu ze Wschodu.
— Czy świat, a zwłaszcza RFN, zajął jednoznaczne stanowisko w sprawie praktyk eutanazji i jej następstw?
— Trudno mi na to pytanie odpowiedzieć, ponieważ nie czytałem żadnej publikacji o eutanazji pochodzącej z RFN. Mogę więc przypuszczać, że o tej sprawie w tym kraju prawie się nie mówi.
Chciałbym przy okazji powiedzieć, że gdy w Trzeciej Rzeszy zwołano w sprawie eutanazji wszystkich kierowników instytutów psychiatrycznych, profesorów uniwersytetów, opuścili oni posiedzenie i nie trafili za to do obozów. Natomiast pastorzy kościoła ewangelickiego stworzyli kampanię informacyjną w kościołach, w wyniku której naziści musieli zrezygnować z powszechnego stosowania eutanazji.
— Czy po doświadczeniach ostatniej wojny nie boi się pan człowieka?
— Uważam, że człowiek jest „zwierzęciem” bardzo trudnym i bardzo złym. Jeśli da mu się narzędzia i szansę, aby robił to, co zechce, znów zacznie zabijać. Na nas spada więc duża odpowiedzialność: za mało mówiliśmy o tym wszystkim po wojnie. W różnych zakątkach Europy spotykamy ludzi, którzy twierdzą, że nic o tym nie wiedzieli.
Uważam więc, że materiały warszawskiej konferencji poświęconej „Hitlerowskiemu ludobójstwu w Polsce i Europie” (14—17.04.1983 r.) powinny być rozpowszechnione. Tematyka ta musi być dostępna w szkołach i stanowić dziedzictwo moralne całej ludzkości. Niezbędne jest wpojenie jej dzieciom od najmłodszych lat i to tak, by miały pełną świadomość tego, co może się zdarzyć i uznawały to za sprawę najważniejszą.
Rozmawiał: ADAM WOJCIECHOWSKI
„Przegląd Tygodniowy” rok II, nr 38 (77), str. 7. Warszawa, 18 września 1983 r.