„Brudy Brudzińskiego” – Jerzy Urban (felieton), tygodnik „NIE” nr 46 / 2018

wiater - brudy brudzinskiego.jpg

Minister spraw wewnętrznych Joachim Brudziński sprawia złe wrażenie, ponieważ mylne. Nie uchodził bowiem za głupca. Przed nastaniem Morawieckiego typowany był nawet na następcę Kaczyńskiego. Miał zaszczyt wrzeszczeć w duecie z prezesem: „Cała Polska z was się śmieje, komuniści i złodzieje”. Mnie jako komunistę i złodzieja rozśmiesza dziś Brudziński. Okazało się, że ma rozum tak piękny jak twarz ministra
Suskiego. Voilà:

brudy brudzinskiego.jpg

W pierwszej połowie listopada społeczeństwo wypełzło z domów wpierw na spotkanie ze swoimi trupami, potem z żywymi pobratymcami, śpiewać, że „Jeszcze Polska…” lub w bardziej radykalnych patriotycznych celach. Widząc wzmożone zapotrzebowanie na siebie, policja urządziła strajk L-4. I wtedy Brudziński kazał ogłosić, że każdy policjant, który 11 listopada w Warszawie stawi się do pracy, dostanie za to 1000 zł ekstra dniówki. Ustanowił tym precedens specjalnej dopłaty za wypełnianie przez policję obowiązków w takich okolicznościach, w których władzy politycznej zależy na policyjnej ochronie siebie.

Minister Joachim w dotychczas coraz bardziej policyjnym państwie PiS dokonał faktycznej likwidacji policji państwowej.

O stuleciu rekonstrukcji Polski wkrótce nie będzie pamiętał nawet Instytut Pamięci Narodowej. Każdy jednak policjant zapamięta dniówkę „1000 plus”. Jeżeli wzywamy do rury hydraulika i płacimy mu 200 zł, powiadając, że rur mamy dużo, ale następne ma uszczelniać za darmo, nasz dom na pewno zaleje woda.

Gdy wezwiemy płatną panienkę, damy jej za usługę 500 zł i wspomnimy, że potrzebujemy jej co czwartek, z tym że odtąd zapłatą dla niej będzie nasz wdzięk – z pewnością skazujemy się na masturbacyjne rękodzieło. Tak samo będzie z policją. Płacenie za wypełnianie opłacanych płacą obowiązków zrównuje formację państwową z prywatną firmą ochroniarską, którą wynająć może ktokolwiek. Konieczność płacenia przez rząd za każdą ważną usługę policji wkrótce sprawi, że będą one kosztowniejsze niż podwyżki, których domaga się ta chorowita policja.

Działanie mechanizmu, który uruchomił Brudziński, poznałem w czasach gdy ten imiennik śp. ministra Ribbentropa zaczynał się dopiero golić.

W epoce tej jedynym środkiem komunikacji człowieka z człowiekiem był telefon na drucie. Miałem 90-letnich chorowitych rodziców mieszkających samotnie. Telefon był niezbędną dla mnie formą pieczy nad nimi. Instrumentem bezpieczeństwa, który jednak równie często nie działał, jak działał. Należałem wówczas do rządu – totalitarnego, jak słyszę. Nasz totalizm nie obejmował jednak telefonów. Ciągłe moje interwencje w ich dyrekcji i u technika zawiadującego aparatem rodziców nie skutkowały w ogóle albo tylko na krótko. Dopuściłem się więc kumoterstwa. Zwróciłem się o interwencję do ministra łączności, czyli mojego kolegi z rządu. Zaraz u rodziców zjawił się technik i uruchomił telefon. Ojciec jak zawsze to czynił, dał mu obfity napiwek. Majster wyszedł, ale mojego starego zastanowiło to, że nie słyszy jego kroków na schodach. Uchylił więc drzwi i zobaczył, że technik stoi przy kamienicznej skrzynce telefonicznej i wyrywa kabel. Aparat w mieszkaniu znów stał się więc głuchy. Nieczynny u rodziców telefon to był stały zarobek dla jego bezpośredniego opiekuna. Ojciec nie dał już więcej napiwku, odtąd więc stale miałem go na drucie.

Brudzińskiemu chcę przez tę opowieść uświadomić, że mocarny minister gówno może, gdy naprzeciw niemu w grę wchodzą pieniądze.

Wcześniej Brudziński uruchomił swój piękny umysł i wymyślił, że pełną płacę za czas choroby będą dostawać tylko ci policjanci, którzy biorą udział w akcjach. Oznaczałoby to premię za branie zwolnień lekarskich przez najbardziej potrzebne i najlepsze formacje policyjne. Związek zawodowy psów szczęściem nie zgodził się na takie szkodnictwo rządu dążącego do odmrożenia sobie uszu.

Jednocześnie radykalni podpieracze PiS pospieszyli obrażać policję. Piotr Lisiewicz napisał np. „Policja to (…) w znacznej części ta sama służba, co za PO – parszywa pokomunistyczna struktura”. Władza powinna więc szukać oparcia w „niepodległej formacji”, u lojalnych Wojsk Obrony Terytorialnej.

Z całą mocą podkreślić należy, że głupota okazywana przez rządzących stanowi dla kraju cenne dobro. Sprzyja ona oddaniu przez nich władzy. PiS stopniowo chciał tworzyć państwo policyjne, ale sam to sobie utrudnia. Np. wzniecając konflikt z sędziami, który zaczyna przegrywać. 1000 zł Brudzińskiego dla policjantów także jest doniosłym czynnikiem osłabiającym policyjność RP. Zamienia policję z formacji posłusznej i żądnej władzy w formację żądną pieniędzy, którą rząd musi doraźnie przekupywać, żeby była posłuszna. Płacić jej mogą zaś różni potrafiący przebijać rządowe łapówki: opozycja, zagranica, bogacze, narkobiznes, faszyści, a także my, rozbawieni komuniści i złodzieje.

Dodaj komentarz